7 książek, które kochają tylko najbardziej oczytani boomersi. Młodsi ich nienawidzą

Dlaczego niektóre literackie arcydzieła, uwielbiane przez starsze pokolenia, dziś dla młodszych wydają się nie do przejścia? Przedstawiamy siedem książek, które dla jednych są szczytem literackiego kunsztu, a dla innych – niekończącą się męką.
fot. Shutterstock

Dla nieco starszych czytelników te książki to prawdziwe świętości, dla młodszych – literackie Mount Everest, na które nie warto się wspinać. Co sprawia, że te tytuły dzielą pokolenia? Sprawdzamy, które powieści są symbolem czytelniczej wytrwałości boomersów, a dla młodszych – synonimem czytelniczej frustracji.

Pokolenia kontra arcydzieła – dlaczego te książki są tak trudne?

Literackie gusta zmieniają się wraz z czasem. Współczesny czytelnik wychowany na dynamicznych fabułach i prostszych narracjach coraz rzadziej sięga po powieści wymagające żelaznej dyscypliny i czytelniczej cierpliwości. Oto siedem książek, które są uwielbiane przez starszych czytelników, a znienawidzone przez młodzież. 

1. Ulisses – James Joyce

Nie bez powodu nazywany jest Mount Everestem modernizmu. Każdy rozdział to inny styl literacki, a strumień świadomości wymaga od czytelnika prawdziwej wytrwałości. Słynny, 60-stronicowy monolog bez znaków interpunkcyjnych to wyzwanie nawet dla najbardziej zaprawionych w bojach. Młodsi czytelnicy zwykle odpadają już na trzecim rozdziale, gdy Joyce porzuca klasyczną narrację na rzecz czystej introspekcji.

2. Moby Dick – Herman Melville

Każdy zna historię kapitana Ahaba i białego wieloryba, ale niewielu wie, że tytułowy Moby Dick pojawia się dopiero pod koniec książki. Przez większość z ponad 600 stron Melville wplata encyklopedyczne rozdziały o anatomii wielorybów, ekonomii wielorybnictwa czy technikach wyplatania lin. Boomersi widzą w tych dygresjach głębokie rozważania filozoficzne, młodsi pytają: Dlaczego nikt tego nie zredagował?

3. Tęcza grawitacji – Thomas Pynchon

To powieść-legenda, której fabuła rozbija się na setki postaci, a sceny przeskakują między rzeczywistością a halucynacją bez ostrzeżenia. Fragmenty o fizyce sąsiadują z wulgarnym humorem, a w jednej ze scen pojawia się nawet świadoma żarówka. Dla boomersów to szczyt literackiej ambicji, dla reszty – powód, by odłożyć książkę po 100 stronach.

4. Niewyczerpany żart – David Foster Wallace

Ponad 1000 stron, 388 przypisów (niektóre z własnymi przypisami) i narracja, która wymaga ciągłego przewracania kartek. Akcja rozgrywa się w akademii tenisowej i ośrodku leczenia uzależnień, a styl Wallace’a przechodzi od prostego do celowo zawiłego. Chronologia jest celowo poplątana, a czytelnik musi nieustannie wracać do przypisów, co skutecznie rozbija płynność lektury. Dla starszych to portret współczesnej alienacji, dla młodszych – książka, której się nie kończy. 

5. Czarodziejska góra – Thomas Mann

Historia młodego mężczyzny, który przyjeżdża do sanatorium na trzy tygodnie, a zostaje na siedem lat – i tyle samo trwa lektura. Filozoficzne dysputy rozciągają się na dziesiątki stron, a czas płynie tu w rytmie topnienia alpejskich lodowców. Boomersi doceniają głębię intelektualną, młodsi – narzekają na brak akcji i ślimacze tempo.

6. Wściekłość i wrzask – William Faulkner

Jedna rodzina, cztery perspektywy i narracja, która potrafi zmieniać czas w środku zdania. Pierwsza część to strumień świadomości bohatera z niepełnosprawnością intelektualną, kolejne – coraz bardziej wymagające łamigłówki. Dla boomersów to literacka układanka, dla młodszych – powód, by sięgnąć po coś łatwiejszego.

7. W poszukiwaniu straconego czasu – Marcel Proust

Siedem tomów, ponad 3000 stron i zdania, które potrafią ciągnąć się przez niemal tysiąc słów. Proust zamienia wspomnienie o ciastku w kilkustronicową medytację o pamięci i czasie. Dla boomersów, którzy przebrnęli przez całość, to powód do dumy. Dla większości czytelników – bariera nie do pokonania.

Pokoleniowy podział – czy warto sięgać po te książki?

Każda z tych powieści zapisała się w historii literatury, zmieniając sposób, w jaki myślimy o książkach. Joyce zrewolucjonizował narrację, Melville zadziwił rozmachem, Faulkner inspirował kolejne pokolenia pisarzy. Jednak nawet najwięksi miłośnicy tych dzieł muszą przyznać: literacka wartość nie zawsze idzie w parze z przystępnością. Książka może być ważna, ale jednocześnie trudna do przeczytania – i to jest w porządku. Boomersi nie mylą się, doceniając te tytuły, ale młodsze pokolenia też mają rację, wybierając lektury, które nie wymagają przewodnika.

źródło: geediting.com

 

 

Czytaj dalej: