Maja Bohosiewicz chorowała na depresję
Maja Bohosiewicz jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Influencerka, która obecnie walczy o Kryształową Kulę, często publikuje humorystyczne treści z treningów. Dziś podzieliła się intymnym wyznaniem, w którym opisała swoją walkę z depresją. Jak wyznała, zachorowała na nią, kiedy wszystkim mogło wydawać się, że wiedzie idealne życie.
Z zewnątrz wszystko wyglądało idealnie. Dom, rodzina, praca, podróże. Miłość i codzienność, którą naprawdę lubię. I właśnie wtedy przyszła depresja. Nie wtedy, gdy było źle. Tylko wtedy, gdy wszystko było już dobrze – napisała.
W swoim wpisie Bohosiewicz podkreśliła, że depresja to nie zwykły smutek, lecz poważna choroba. Jak wskazała, sama długo żyła w trybie przetrwania, aż w końcu jej organizm powiedział „dość”. - Przez lata żyłam w napięciu, w trybie przetrwania. Ciało było w ciągłej gotowości - fight or flight. Mózg pracował na rezerwach, emocje w trybie awaryjnym. A kiedy w końcu mogłam odpuścić – system się wyłączył - tłumaczy.
To nie był smutek. To była choroba mózgu. Stan, w którym neuroprzekaźniki przestają działać tak, jak powinny, w którym dopamina, serotonina, noradrenalina - te ciche nośniki życia - nagle milkną. To trochę tak, jakby wysiadły korki w głowie. Organizm mówi: „stop”. Nie dlatego, że się poddajesz. Tylko dlatego, że dłużej nie da się ciągnąć prądu z pustego gniazdka.
Moja Bohosiewicz wstydziła się depresji
Aktorka przyznała, że najtrudniejsze było zaakceptowanie własnej choroby i poproszenie o pomoc. Jak sama próbowała sobie tłumaczyć, nie miała powodów do chorowania na depresję.
Najtrudniejsze było przyznać, że to naprawdę depresja. Bo przecież są inni, którzy naprawdę mają gorzej. Bo przecież mam za co być wdzięczna. Bo przecież nie powinnam narzekać. Bo przecież…Ale zabronić sobie chorować, bo inni mają gorzej, to tak, jak zabronić sobie cieszyć, bo inni mają lepiej. To nie działa. To tylko unieważnia prawdę o tym, co się dzieje w środku.
- Depresja to nie brak siły. To ciało, które w końcu się wyłącza, żebyś wreszcie zobaczyła że coś od dawna było bardzo nie tak. I paradoksalnie - to też początek uzdrawiania. Bo kiedy wszystko w tobie gaśnie, dopiero wtedy możesz zacząć naprawdę odpalać siebie od nowa – akcentuje.
„To nie wstyd chorować, to nie wstyd się leczyć”
Dziś Maja Bohosiewicz otwarcie mówi o swojej drodze do zdrowia i zachęca innych do szukania wsparcia. Choć sama przed sobą wstydziła się chorowania na depresję, teraz akcentuje, że przyznanie się do tego było kluczowe.
Pamiętajcie, że to nie wstyd chorować. Pamiętajcie że to nie wstyd prosić o pomoc. Pamiętajcie że to nie wstyd się leczyć. Mi zbyt długo zajęło przyznanie się do tego, że potrzebuje pomocy. A teraz jestem wdzięczna za czujność która w sobie mam i wgląd, że kiedy zaczyna się coś dziać przyglądam się bliżej, zwalniam, wrzucam niższy bieg i jak trzeba zatrzymuje się żeby zapytać specjalistę czy nie potrzeba zjechać na warsztat czy mogę dalej jechać.