Smarzowski nie boi się pokazywać brzydkiej prawdy
Reżyser znany jest z tego, że w swojej twórczości nie unika tematów trudnych i bolesnych. Być może wychodzi z założenia, że najlepszym sposobem na przepracowanie narodowych i pokoleniowych traum jest ich ponowne przeżycie – zmierzenie się z brutalną, niewygodną prawdą i odczucie jej całym sobą. Jedno jest pewne: kino Smarzowskiego nie jest dla wszystkich. Przekonałam się o tym, rozmawiając z innymi widzami po seansie „Domu dobrego”. Część osób nie rozumie potrzeby zanurzania się w świecie pełnym zła i otwarcie przyznaje, że taka twórczość jest dla nich zbyt trudna do udźwignięcia. Ci jednak, których najnowszy film poruszył, powinni sięgnąć także po wcześniejsze produkcje reżysera.
Te produkcje Smarzowskiego też warto zobaczyć
1. „Wesele” (2004)
Gorzkie, satyryczne spojrzenie na polską prowincję. Podczas wesela na jaw wychodzą rodzinne tajemnice, korupcja i hipokryzja.
2. „Dom zły” (2009)
Thriller kryminalny rozgrywający się w PRL-u. Historia morderstwa na odludziu, w której przeszłość i teraźniejszość splatają się w mroczną całość.
3. „Róża” (2011)
Dramat wojenny o losach Mazurki i byłego żołnierza AK tuż po II wojnie światowej. Film ukazuje brutalność i tragedię powojennych losów kobiet.
4. „Drogówka” (2013)
Obraz środowiska polskiej policji drogowej. Film odsłania mechanizmy korupcji, układów i przemocy wśród funkcjonariuszy.
5. „Pod Mocnym Aniołem” (2014)
Adaptacja powieści Jerzego Pilcha. Przejmujący portret alkoholizmu i walki z nałogiem, ukazany przez pryzmat losów pisarza.
6. „Wołyń” (2016)
Dramat historyczny o tragicznych wydarzeniach na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Film pokazuje narastający konflikt polsko-ukraiński i jego krwawe konsekwencje.
7. „Kler” (2018)
Kontrowersyjny film o polskim Kościele katolickim. Smarzowski ukazuje nadużycia, hipokryzję i mechanizmy władzy wśród duchownych.
8. „Wesele” (2021)
Nowa wersja „Wesela”, tym razem z akcją osadzoną współcześnie, ale z odniesieniami do historii i pamięci o pogromie Żydów w Jedwabnem.
Najnowsza produkcja Smarzowskiego budzi kontrowersje
Początek filmu przypomina typową opowieść o rodzącym się uczuciu. Gośka (Agata Turkot), młoda lektorka języka angielskiego, poznaje przez internet starszego od siebie Grześka (Tomasz Schuchardt), urzędnika z niewielkiego miasta. Między bohaterami szybko pojawia się romantyczna atmosfera – są kwiaty, zaręczyny w Wenecji, gratulacje od bliskich. Jednak za pozorami szczęścia stopniowo ujawnia się narastająca przemoc: od drobnych upokorzeń, przez odcinanie od otoczenia, aż po drastyczne akty przemocy fizycznej i psychicznej. Duża liczba brutalnych scen to jeden z elementów filmu często poddawany krytyce. Sam Smarzowski w rozmowie z PAP Life tłumaczy to tak:
Wszystko, co zobaczą widzowie, wydarzyło się naprawdę, zostało przeze mnie usłyszane lub przeczytane. Nic nie wymyśliłem, bo gdybym zaczął się rozwijać w inscenizacji scen przemocowych, to oznacza, że moje miejsce jest na kozetce, a nie za kamerą.
Przemocy w tym filmie jest tyle, ile powinno być. Jestem przekonany, że osoby, które doświadczyły przemocy, nie uznają, że ten film jest zbyt brutalny czy zbyt drastyczny - wiem o tym. Natomiast osoby, które nie doznały przemocy, mogą tak poczuć. Oraz ci, którzy stosują przemoc. Tylko tutaj dotykamy prawdy.”



