Meleksy, które pojawiły się w mieście, traktowane są jako turystyczna atrakcja. Mają one przewodzić podróżnych, a w trakcie tego umilać im czas przy pomocy puszczanych z głośnika piosenek.
Mieszkaniec, który napisał do redakcji „Tygodnika Podhalańskiego” pełen żalu list, stwierdził, że ta „muzyka jest zdecydowanie za głośno”, a „hałasy przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu czy wypoczynku”. Autor dziwił się też, że osoby prowadzące taką działalność nie rozumieją, że „oni nie są sami w tym mieście” i przez ich atrakcję osoby mieszkające w pobliżu muszą „cały czas mieć pozamykane okna”.
Czy ktoś nie mógłby im wytłumaczyć że oni nie są sami w tym mieście i są osoby, którym taka forma zarabiania przez nich przeszkadza. Na czas przejazdu wypadałoby cały czas mieć pozamykane okna. Boże co się dzieje z tym naszym miastem - to bardzo przykre. Ale jest to kolejna odsłona niszczenia tego miejsca, która powoduje, że miasto to staje się nieznośne do życia – czytamy w tekście.
Spokój zakłócają też elektryczne wozy, które stylizowane są na góralskie fasiągi. Choć miały być one cichszą opcją, to i tak wytwarzają tyle odgłosów, że ludzie mają ich dość.
Mieszkańcy Zakopanego mają problemy
Choć obecność meleksów i ogromnej liczny turystów na zakopiańskich ulicach nie jest całkowitą nowością, to w tym roku problem wydaje się być bardzo poważny. Górale martwią się, że brak reakcji ze strony władz sprawi, że sytuacja będzie coraz gorsza.
Źródło: tp24.pl