W 1989 roku, Mauro Morandi, wówczas 53-letni Włoch, wyruszył w podróż do Polinezji, dążąc do ucieczki przed konsumpcjonizmem i społeczeństwem, które, jak czuł, ograniczało jego wolność. Los chciał, że podczas swojej podróży trafił na malowniczą wyspę Budelli, położoną niedaleko Sardynii. Wyspa ta stała się jego domem na następne trzy dekady. Zbieg okoliczności sprawił, że Morandi mógł przejąć rolę opiekuna wyspy, gdyż dotychczasowy strażnik był bliski emerytury. Od 1989 do 2021 roku Morandi był jedynym oficjalnym mieszkańcem wyspy.
Samotne życie na wyspie. Jak Morandi stał się włoskim Robinsonem
Mauro Morandi szybko zaadaptował się do życia w odosobnieniu. Zamieszkał w starym schronie z czasów II wojny światowej, tworząc swoje schronienie z koralowca i granitu. Jako opiekun wyspy, dbał o jej czystość i starał się podnosić świadomość turystów odwiedzających to miejsce na temat ochrony środowiska. Przez lata Morandi żył w zgodzie z naturą, korzystając z energii słonecznej i prostego kominka do ogrzewania swojego domu. Jego dieta opierała się na dostawach żywności, a samotność przeplatała się z okazjonalnymi wizytami turystów.
Powrót do cywilizacji. Nowe życie po 32 latach samotności
W 2021 roku, po 32 latach samotnego życia, Morandi został zmuszony do opuszczenia wyspy przez włoskie władze, które postanowiły przekształcić ją w park narodowy. Przeniósł się do małego mieszkania na La Maddalena, gdzie rozpoczął nowy rozdział swojego życia. Mimo zmiany otoczenia, Morandi nie tracił optymizmu, podkreślając, że nowe życie jest zawsze możliwe, nawet po przekroczeniu 80. roku życia.