Michał Wiśniewski o Justynie Steczkowskiej na Eurowizji
W miniony weekend odbył się finał 69. Konkursu Piosenki Eurowizji, którego zwycięzcą wybrano JJ-a, właściwie Johannesa Pietscha, reprezentującego Austrię z utworem „Wasted Love”. Występująca w biało-czerwonych barwach Justyna Steczkowska ze swoją „Gają” skończyła na czternastym miejscu. U widzów była siódma, jednak nie docenili jej jurorzy, w których głosowaniu uplasowała się na trzeciej od końca pozycji.
Michał Wiśniewski udzielił WP wywiadu, w którym przyznał, że mimo iż w dniu wielkiego finału Eurowizji koncertował, to na bieżąco śledził to, co działo się w Bazylei. Choć po wynikach głosowania jury zawrzało, lider Ich Troje jest daleki w doszukiwaniu się w nich teorii spiskowych. „Najwyraźniej po prostu w całokształcie kompozycji, wśród trzydziestu siedmiu krajów było coś, co osobom, które siedzą w danym jury, podobało się bardziej” – skwitował. Podkreślił przy tym, że siódme miejsce u widzów to duży sukces.
Justyna wykonała kawał morderczej pracy. Powinna być z siebie dumna. Bez znaczenia, ile punktów dostała. Dopóki tego nie zrozumiemy, to zginiemy na Eurowizji – dodał.
„Wydaje mi się, że to trochę przerost formy nad treścią”
Mimo że Wiśniewski bardzo wspierał Steczkowską, m.in. wypowiadając się o niej w superlatywach w reportażu „Jej imię Gaja”, to nie zamierza też ukrywać, że nie wszystko mu się podobało. W rozmowie z WP czerwonowłosy gwiazdor zwrócił uwagę m.in. na zapamiętywalność kompozycji. „Justyna bardzo dobrze śpiewa, ale piosenka jest trudna do zapamiętania. Jest charakterystyczna, no bo jest to jakiegoś rodzaju zaklęcie, ale ja nie potrafię jej zanucić” – wyznał.
W samym występie jego uwagę zwróciła zaś zwłaszcza jedna rzecz. „Cieszę, że byliśmy w finale i że Justyna po trzydziestu latach godnie reprezentowała mój rocznik. To jest fajne. Wydaje mi się, że to trochę przerost formy nad treścią, ten smok. To się zbiega z tym Stanowskim, który też ma smoka, tylko że dla beki” – stwierdził.