Pierwszy raz poprowadzi sylwestra. Tego najbardziej się boi

Michał Wiśniewski po raz pierwszy stanie w roli prowadzącego podczas „Sylwestra z Dwójką” w Katowicach. Choć sceniczne występy nie są mu obce, artysta przyznaje, że ma swoje obawy przed tym wyjątkowym wydarzeniem. Czego najbardziej się obawia?
Michał Wiśniewski poprowadzi „Sylwestra z Dwójką”, fot. AKPA/Niemiec

Michał Wiśniewski poprowadzi „Sylwestra z Dwójką”

Tegoroczny „Sylwester z Dwójką” w Katowicach zapowiada się wyjątkowo. Na scenie pojawi się aż pięciu prowadzących: Marta Surnik, Piotr Kupicha, Ola Budka, Michał Wiśniewski oraz Mateusz Opyrchał. Lider zespołu Ich Troje, który po raz pierwszy poprowadzi sylwestrową imprezę transmitowaną na żywo przez TVP2, w rozmowie z Plejadą przyznał, nie jest to dla niego zupełnie nowe doświadczenie, choć rola prowadzącego sylwestra to debiut. - Przede wszystkim będę występował z zespołem, a przy okazji pewnie przywitam się i pożegnam z publicznością. To nie jest dla mnie jakaś specjalnie duża zmiana, ponieważ zdarza mi się od czasu do czasu prowadzić różne imprezy. Pojawiałem się już nie raz w roli prowadzącego, natomiast prawdą jest, że sylwestra jeszcze nie prowadziłem – mówił.

- To jest oczywiście duża impreza i przepraszam, że tak powiem – proszę się nie gniewać – ale to jest nieważne, czy mówię do pięciu osób, czy do kilku milionów. Robię to w sylwestra od trzydziestu lat, więc w zasadzie nie jest to dla mnie nic nadzwyczajnego. Ważne, żeby zrobić to dobrze. Mam chyba spore doświadczenie, bo prowadziłem cały program "Jestem jaki jestem". Poza tym, każdy, kto był na moich koncertach, wie, że rozmawiam ze swoją publicznością i sam prowadzę swoje koncerty – dodał.

Największa obawa? Przekręcenie nazwiska

Chociaż Wiśniewski ma za sobą tysiące występów i prowadzenie własnego programu „Jestem jaki jestem”, to podkreśla, że sylwestrowa noc to coś zupełnie innego. - To nie jest jednak tak, że to „kolejny dzień w biurze”. Prowadzenie sylwestra zawsze jest wyjątkowe, bo w końcu żegnamy stary rok. Myślę, że prowadzący zawsze wnoszą do takiego wydarzenia coś nowego – ja też mam swoje trzy grosze do dorzucenia – podkreślił.

Michał Wiśniewski nie ukrywa, że mimo ogromnego doświadczenia scenicznego, ma swoje obawy związane z prowadzeniem tak dużej imprezy. Najbardziej boi się… przekręcenia nazwiska któregoś z artystów.

Jedno jest pewne, najgorsze, co może się zdarzyć, to przekręcić czyjeś nazwisko, bo to jest po prostu słabe. Wiadomo, większość z nich znamy, ale jeśli chodzi o młodsze pokolenie, to z całym szacunkiem, ale przecież można się pomylić. Przy Maryli Rodowicz przecież się nie pomylę. Zawsze uważałem, że najgorsze, co może się zdarzyć prowadzącym, to właśnie przekręcenie czyjegoś nazwiska. To jest przykre dla tej osoby, bo dla niej to bardzo ważny występ i wyjątkowy wieczór.

Muzyk zwraca również uwagę na nieudane żarty, które mogą nie przypaść do gustu publiczności.

Podobnie jest z żartami robionymi na siłę, bardzo często takie żarciki się po prostu nie udają. Jedno wiem na pewno: wszystkim nie da się dogodzić.

Wiśniewski: „Będę przygotowany, ale idę na żywioł”

Jaką rolę widzi dla siebie w gronie prowadzących? - Myślę, że jestem tam trochę po to, żeby łamać konwenanse i iść na żywioł, chociaż pewnie raczej mnie trzeba będzie tonować niż zachęcać. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi, ale najważniejsze jest, żeby nie „przewalić” czasu antenowego, bo wiadomo, jak to wygląda – mówił.

Myślę, że będę po prostu przygotowany. A to, co dodam od siebie, mam nadzieję, że nikogo nie zirytuje ani nie doprowadzi do szewskiej pasji.

Czytaj dalej: