Olek Sikora: „Najbardziej boję się siebie”
Do pierwszego odcinka „Tańca z gwiazdami” zostało już tylko kilka dni. Uczestnicy i partnerujący im tancerze spędzają na sali treningowej długie godziny, zaś niedzielę po raz pierwszy wystąpią przed publicznością. Coraz częściej mówią o stresie i obawach, jakie zaczynają się u nich pojawiać. Zapytaliśmy Olka Sikorę, czego on najbardziej się boi. Prezenter z charakterystycznym dla niego dystansem odpowiada, że… samego siebie, bo nie wie, czego może się po sobie spodziewać.
„Najbardziej boję się siebie, bo nie wiem, czy na parkiecie odpali mi się gazela, czy koza w gumowcach. Tata kiedyś powiedział, że mam „ruchy jak bolek suchy”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy, że gracji mam tyle, co stolnica do ugniatania ciasta na pierogi” – śmieje się 35-latek. Dodaje, że udział w programie traktuje też jako dobrą okazję do tego, aby zrzucić to, co mu zalega - nie tylko w wymiarze fizycznym, ale również i psychicznym.
Chcę jednak potraktować ten program jako szansę, żeby się porządnie poruszać i zrzucić to, co mi ciąży, nie tylko w kilogramach, ale i w głowie. Sport potrafi poukładać człowieka lepiej niż niejeden trener. Może na parkiecie uda mi się złapać rytm i przewietrzyć myśli. A jako raptus i narwaniec liczę, że te zmiany zostaną ze mną dłużej niż tylko do końca programu – tłumaczy.
Olek-romantyk na parkiecie?
Sikora wie, że dobry występ to nie tylko sama technika, ale i emocje. Najwięcej kosztować będzie go pokazanie zmysłowości i sensualności na parkiecie. Jak dodaje, choć z pozoru jest osobą, której wszędzie jest pełno, w rzeczywistości jest dość mocno introwertyczny.
Najbardziej boję się tańców, w których trzeba włączyć zmysłowość i romantyzm. Choć jestem głośny i wszędzie mnie pełno, w środku mam sporo introwertyka. Budowanie bliskości kosztuje mnie dużo energii, a w tańcu bliskości nie da się udawać. Boję się Olka-romantyka na parkiecie. Na co dzień jestem raczej Olkiem-rozrywką, od lat przy mikrofonie i przed kamerą na dużych wydarzeniach, ale może to właśnie będzie moment, żeby pokazać inną twarz. Nawet jeśli ja sam trochę się jej wstydzę. Czas coś zmienić.
Największy respekt budzi Iwona Pavlović
W „Tańcu z gwiazdami” wiele emocji budzą nie tylko występy, ale i oceny jury. Sikora zdradził nam, że najbardziej obawia się Pavlović, która przez lata dała poznać się jako niezwykle surowa i wymagająca jurorka, która dokładnie analizuje każdy krok, gest i spojrzenie.
Największy respekt mam przed Iwoną Pavlović, bo Czarna Mamba to nie tylko legenda, ale i chirurg tańca. Każdy ruch musi być precyzyjny. Tomek Wygoda też potrafi jednym spojrzeniem sprawić, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem nie złamał zasad, o których istnieniu nawet nie wiedział.
Zdecydowanie mniej stresują go oceny Ewy Kasprzyk i Rafała Maseraka. „Uwielbiam Ewę Kasprzyk, bo jej poczucie humoru i dystans to jak tlen na parkiecie, a do tego ma taką mądrość, że jednym zdaniem potrafi przywrócić ci wiarę w siebie. Rafał Maserak to z kolei generał tańca, bo jednym spojrzeniem potrafi ustawić cię do pionu, ale jak powie „dobrze”, to wiesz, że naprawdę jest dobrze. Z Iwoną i Tomkiem mam lekki stres, jak w tym śnie, w którym stoisz w stroju turniejowym, a jedyne co umiesz, to podskoczyć w miejscu i liczyć, że nikt nie zauważy” – mówi.
„Będzie krytyka. I dobrze”
Występy uczestników „TzG” oceniają nie tylko jurorzy, ale i miliony widzów, którzy w mediach społecznościowych dzielą się swoimi opiniami. Ich słowa niejednokrotnie są znacznie ostrzejsze niż te, które padają z ust jury i nie zawsze dotyczą samego tańca. Jak Sikora radzi sobie z krytyką? „Nie jestem zupą pomidorową, więc nie każdy musi mnie lubić. A nawet z pomidorówką bywa różnie, jeden chce z makaronem, drugi z ryżem” – mówi.
Więc wiadomo, będzie krytyka. I dobrze. Krytyka to nie atak na mnie jako człowieka, tylko na mój taniec. A taniec można poprawić. Chyba… Nie jestem obrażalski. Jestem nauczalski. Krytyka mnie nie parzy, tylko buduje. Oczywiście, czasem mnie uszczypie, ale przypominam sobie wtedy, że nie jestem z waty cukrowej, tylko z mięśni i grubych kości.
Sikora jest przekonany, że każdy krok – nawet ten niepewny – jest dowodem na to, że warto próbować.
I wiecie co? Ja się utożsamiam z wieloma z was. Z tymi, co próbują, mimo strachu. Co się potykają, ale nie siadają w kącie. Co nie zawsze są pewni siebie, ale robią krok do przodu. Nawet jak im się wydaje, że do tyłu. I właśnie dlatego tańczę. Trochę dla siebie, ale jeszcze bardziej dla was, dla widzów. W końcu to program rozrywkowy – akcentuje.