Jedli w restauracji, nagle wjechał w nich samochód. Nagranie mrozi krew w żyłach

W sieci pojawiło się mrożące krew w żyłach nagranie. Para influencerów nagrywała kolejny film ze swoich gastronomicznych doświadczeń. Nieświadomie uwiecznili moment, w którym mogli zginąć. Kiedy spokojnie jedli posiłek, w szybę lokalu wbił się samochód.
Jedli w restauracji, kiedy nagle wjechał w nich samochód. Nagranie mrozi krew w żyłach, fot. Today.com, Instagram

Samochód uderzył w restaurację. Influencerzy omal nie zginęli

Nina Santiago i Patrick Blackwood to para, która w sieci publikuje treści gastronomiczne. W mediach społecznościowych regularnie dzielili się doświadczeniami kulinarnymi i tak miało być tym razem. Wybrali się do restauracji w Houston i zamówili kilka dań. Włączyli nagrywanie i już zaczynali jeść, kiedy nagle wydarzyło się coś zupełnie niespodziewanego – w okno przy zajmowanym przez nich stoliku uderzył samochód, z impetem wbijając się do wnętrza lokalu. Na filmie uwieczniony został moment, kiedy spanikowana para odskakuje, a w powietrzu latają odłamki szkła. Z tyłu widać innych przerażonych klientów restauracji i obsługę. Niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii.

Zdarzenie miało miejsce 16 sierpnia w Houston w restauracji Ivory’ego Watkinsa. W rozmowie z TODAY właściciel przekazał, że lokal przygotowywał się na prywatną imprezę. Osoba odpowiedzialna za wypadek była jedną z zaproszonych. Z kolei rzecznik biura szeryfa hrabstwa Harris wyjawił cały przebieg zdarzenia:

Kierowca pojazdu (czarnego SUV-a) powiedział, że myślał, że zaparkował pojazd. Po zdjęciu nogi z hamulca pojazd stoczył się do lokalu, uderzając w budynek i tłukąc szybę.

„Mamy szczęście, że żyjemy”

Nagranie z mrożącym krew w żyłach momentem uderzenia samochodu w restaurację trafiło do sieci. Szybko obiegło media społecznościowe i zebrało masę komentarzy. Wielu internautów zauważa, że gdyby pojazd uderzył z większą siłą, para mogłaby tego nie przeżyć. Inni pochwalili mężczyznę, który szybko odepchnął kobietę, odsuwając ją od niebezpieczeństwa.

W rozmowie z TODAY.com Nina Santiago wprost przyznała, że oboje mogli zginąć:

To stało się tak szybko, że szczerze mówiąc, myślę, że mamy po prostu szczęście, że żyjemy. […] Mogliśmy być niepełnosprawni, mogliśmy być ślepi, mogliśmy być martwi, mogliśmy zostać zabici.

Kobieta trafiła do szpitala z niegroźnymi, choć bardzo licznymi obrażeniami ciętymi – rany obejmowały m.in. dłonie, szyję i twarz. W rozmowie z TODAY.com podsumowała:

„Jutro nigdy nie jest obiecane. I nie zrozumiesz głębi tych słów, dopóki nie doświadczysz czegoś takiego. Więc żyj pełnią życia”.

Czytaj dalej: