Eurowizja 2025. Co z występem Steczkowskiej?
14 lutego Justyna Steczkowska wygrała preselekcje do Eurowizji, stając się tym samym tegoroczną reprezentantką Polski. Startująca w konkursie z utworem „Gaja” piosenkarka niedługo później rozpoczęła przygotowania do majowego show. W wywiadach niejednokrotnie podkreślała, że bardzo zależy jej na przeniesieniu na eurowizyjną scenę zwłaszcza jednego elementu. Mowa o momencie, w którym wisiała nad sceną z nadgarstkami w uprzężach.
Niestety od początku pertraktacje w sprawie słynnego już podwieszania nie szły tak, jak Steczkowska by sobie tego życzyła, o czym gwiazda wspominała w kolejnych medialnych wypowiedziach. Według portalu Dziennik Eurowizyjny rozmowy skończyły się dla polskiej artystki niepowodzeniem. Organizator nie zgodził się na zrealizowanie tego elementu występu w sposób, w jaki chciała Steczkowska.
„Batalia o podwieszanie reprezentantki Polski tak, jak to zrobiono w preselekcjach, została już zakończona. Rozwiązana znanego z finału narodowego nie da się zastosować ze względów bezpieczeństwa, a polska ekipa miała się zdecydować na inny wariant. Mowa o specjalnym podeście, który ma wynieść Steczkowską ponad głowy tancerzy” – informował na początku tygodnia wspomniany portal.
Justyna Steczkowska przekazała przykre wieści
Justyna Steczkowska potwierdziła te wieści w rozmowie ze Światem Gwiazd. Przyznała, że nie uda jej się w pełni zrealizować na Eurowizji swojej wizji. „Jest maszyna, która podwiezie mnie do góry” – ujawniła, nie kryjąc przy tym żalu, że nie wszystko poszło po jej myśli.
Żałuję, bo nie po to ćwiczyłam parę miesięcy, żeby trzymać się na własnych mięśniach, zrobiłam certyfikat, żeby być na górze i śpiewać w trzeciej oktawie, by teraz jechać na maszynie, jakbym nie była na tyle sprawna, żeby samemu się tam utrzymać – wyznała gorzko.
„Więc szkoda, no ale takie są przepisy BHP, nie przeskoczymy tego” – podsumowała. W tym samym wywiadzie piosenkarka odniosła się także m.in. do kwestii swojej pozycji startowej w półfinale. Na scenie zaprezentuje się jako druga. To miejsce, które uchodzi za najbardziej pechowe dla walczących o awans wykonawców. „Po prostu taka [pozycja] jest przypisana. Trzeba się cieszyć z tego, że nie pierwsza” – skwitowała, starając się zachować pozytywne podejście.